poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Nawet Pan Zdzisław....


Szczakowianka Jaworzno 1-0 Odra Wodzisław Śląski 


27.04.2013
III liga, grupa: opolsko - śląska
Widzów: 500
Bilet: 12 zł
Spotkanie z Odrą Wodzisław było dla kibiców Szczakowianki najważniejszym w rundzie wiosennej na "swoim" stadionie. Na kilka dni przed meczem w mieście można było spotkać wiele plakatów, a na rogatce miasta transparent przypominającym o wydarzeniu. Można było liczyć na dużą frekwencję w młynie gospodarzy, lecz na liczeniu się skończyło #Umiesz liczyć - licz na siebie



Kibice Odry przywiezieni zostali pod stadion już po rozpoczęciu meczu. Przybycie swoje zwieńczyli ośmieszeniem jaworznickiej policji, która eskortowała autobus, zapominając o kibicach poruszających się samochodami. Po zorientowaniu się, że nie są wcale pilnowani robią akcję pod kasy gospodarzy, która kończy się równie szybko jak się zaczęła.


Kibice Odry jak się okazuje oglądają ten mecz całkowicie za darmo. W drugiej połowie ośmieszając organizatora, otwierają bramę dzielącą ich od sektorów gospodarzy. Akcja kończy się na ok. 15 metrach skąd zaczynają oglądać spotkanie, by po interwencji policji wrócić na swoje miejsca. Gdyby Odra była tego dnia nastawiona bardziej bojowo, z pewnością doszłoby do starcia.
Piłkarsko spotkanie nie zachwyciło. Doping generalnie po stronie gospodarzy opiewający głównie w przyśpiewki na przyjezdnych. Poinformowali nawet, że: "Nawet Pan Zdzisław, p******* Odrę Wodzisław".

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

W krainie Frodo


West Ham United 2-0 Wigan Athletic 


20.04.2013
Premier League
Widzów: 35 544
Bilet: 51 GBP



Pomysł na wyjazd do Londynu był dość spontaniczny, a za cel nie mogłem obrać sobie czego innego jak mecz West Ham'u. Plany były znacznie większe, ale niestety na nich się skończyło. W piątek wieczorem udałem się na stadion Chelsea, ale przez liczne problemy w metrze - spóźniłem się na rozgrywany mecz młodzieżówki, a stewardzi nie wpuścili mnie nawet pod stadion. Jazda Londyńskim metrem może mieć swoje uroki, ale liczne kolizje z innymi przechodniami mnie irytowały, a tabliczki na ścianach przypominały mi, że to moja wina.
Powrót ze stacji Fulham Broadway do hotelu zajął blisko 2 godziny, ale tablica z nazwą stacji oznajmiała, że dobrze wysiadłem.
Monotonne angielskie śniadania nie przypadły mi do gustu, ale towarzystwo było doborowe od samego rana.

W dniu meczu kibiców w koszulkach West Ham'u można było spotkać w całym mieście. Ja oczywiście chcąc poczuć piłkarski klimat udałem się do pubu, gdzie ilość "klientów" powaliła mnie na kolana. Ku mojemu zdziwieniu piwo smakowało całkiem nieźle. Nie ma football'u bez alkoholu.
Czas udać się w kierunku stadionu i tu zaskoczenie. Na 10 minut przed pierwszym gwizdkiem wejście na stadion i zajęcie miejsca na trybunie zajmuje ok 5 minut, a jedyną przeszkodą jest pokonanie wąskiego przejścia. Po chwili na stadionie pojawia się znak, że za chwilę wyjdą piłkarze i nastąpi odśpiewanie hymnu.

W czasie meczu nieliczne zrywy dopingu niezorganizowanego, ale za to częste jak to w Anglii bywa "ohy i ahy". 






Po meczu przyszedł czas na zrobienie zdjęć stadionu i udanie się kierunku hotelu. Po drodze można było spotkać ciekawie ubranych kibiców, którzy mieli drobne problemy z powrotem z meczu, bo spotkałem ich w tym samym miejscu ok 5 godzin później.







Kolejny dzień miał opiewać w zwiedzanie stadionu Wembley. Londyński maraton ograniczył znacznie poruszanie się po mieście i kolejna wycieczka zakończyła się metrze. Na pocieszenie udało mi się zobaczyć plac robót pod Stadionem Olimpijskim przygotowujących go do meczów piłkarskich, gdzie od sezonu 2016/2017 przenosi się West Ham United.


 Wyprawę kończą zakupy w strefie bezcłowej. Mając w perspektywie powrót do ruchu prawostronnego nie pozostaje nic innego, ja powiedzieć tylko: Good night left side. 

wtorek, 16 kwietnia 2013

Pucharowy zawrót głowy


AKS Niwka Sosnowiec 1-1 pd. k. 2-4 Szczakowianka Jaworzno 


16.04.2013
Puchar Polski 2012/2013, grupa: Śląski ZPN - Sosnowiec
Widzów: 100
Bilet: 5 zł

Na mecz 1/2 Finału Okręgowego Pucharu Polski wybierałem się już wcześniej, ale jak już to było w lidze spotkanie zostało przeniesione. Co się odwlecze, to nie uciecze i melduję się w Sosnowcu, gdzie porządkowy przy bramie głównej zadaje mi dziwne pytania w stylu kim jestem. Jak potem tłumaczył jego kolega, zmylił go mój aparat fotograficzny, nazywany przez nich kamerą i byli przekonani, że jestem dziennikarzem. Do tego fachu jakoś nigdy mi nie było po drodze i kolejny bilet ląduje w mojej kolekcji.

  • Stadion Niwki wyposażony jest w trybunę z trzema sektorami,  na których krzesełka nosiły jeszcze wyraźne ślady roztopów.




  • Piorunujące wrażenie zrobił jednak na mnie sektor kibiców gości.






 Prawie całe spotkanie przebiegało pod dyktando gości, którzy strzelili nieprawidłowo (słusznie nieuznane) cztery bramki. W pierwszej połowie został zaliczony tylko jeden gol drużyny przyjezdnej, choć mogło ich paść sporo więcej. Niewykorzystane okazje się mszczą i tuż przed ostatnim gwizdkiem spotkania zostaje faulowany piłkarz sosnowieckiej drużyny w polu karnym i sędzia bez wahania pokazuje "wapno". Ku mojemu zaskoczeniu nie był to piłkarz grający z numerem 13, ponieważ został zmieniony kilka minut wcześniej. Wspomnianym piłkarzem jest Robert Chudy który dekadę wcześniej reprezentował barwy Szaczakowianki, która wtedy grała w I lidze (obecna Ekstraklasa) i za faule na nim w polu karnym konto bramkowe drużyny z Jaworzna znacznie się zwiększyło. Regulaminowy czas gry zakończył się remisem i o awansie zadecydowały rzuty karne, w których lepsza okazała się grająca na co dzień dwie klasy rozgrywkowe wyżej Szczakowianka i to właśnie ona czeka na wyłonienie drugiego finalisty.


niedziela, 14 kwietnia 2013

A miało być tak pięknie...


Wisła Kraków 1-2 Legia Warszawa 


13.04.2013
Ekstraklasa
Widzów: 24 655
Bilet: 35 zł

Mecz Wisły z Legią miał być tego dnia przepysznym deserem, a jako aperitif wybrałem mecz V ligi: Grębałowianka Kraków - Jura Łobzów. Niestety w wyniku mojego roztargnienia, stał się daniem głównym i jedynym. Mianowicie, gdy dotarłem pod stadion Grębałowianki, zakupiłem wejściówkę i wszedłem na trybuny. W momencie gdy przedstawiano zawodników, wkładałem "bilet" do portfela  i spostrzegłem, że nie mam wejściówki  na wieczorny szlagier.
Do meczu pozostały 3 godziny, więc rezygnując z oglądania V ligowego starcia, udałem się do domu po bilet na stadion im.Henryka Reymana. Czas przejazdu był moim rekordowym, bo trasę w dwie strony pokonałem w 2 godziny.
Niestety mecz na stadionie przy ul. Grębołowskiej pozostaje niezaliczony. 
Po ww. niedogodnościach melduję  się na trybunie stadionu Wisły, gdzie od razu zostaję poinformowany o tym, że dzisiaj musi być "peterda". Jak się okazało z biegiem czasu mój informator emocje wyrażał w bardzo ekspresyjny sposób, stając się osobą prowadzącą doping na moim sektorze.
Podczas wyprowadzania zawodników zaprezentowane zostały dwie rewelacyjne oprawy:


(Źródło: www.skwk.pl)


Kartoniada Legii zaprezentowana została w trzech odsłonach:
(Źródło: www.skwk.pl)
(Źródło: www.skwk.pl)
(Źródło: www.skwk.pl)

W czasie meczu nie zabrakło prawie niczego. 
  • Był obustronny doping na wysokim poziomie. 
  • Była walka na boisku (swoją drogą gdyby Wisła grała w taki sposób od początku sezonu, z pewnością walczyłaby  przynajmniej o podium). 
  • Były elementy choreograficzne w wykonaniu kibiców gości, którzy podpalili swój transparent podczas prezentacji racowiska. 
  • Zabrakło jednego: sędziów na poziome adekwatnym do rozgrywanego widowiska. Jedynym wytłumaczeniem jakie przychodzi mi do głowy może być chęć dorównania najlepszym, bo skoro w lidze mistrzów uznają bramki strzelone nieprawidłowo to może tędy droga, aby wybić się z rodzimej ligi.


niedziela, 7 kwietnia 2013

Na stojaka


Wisła Kraków 1-2  Piast Gliwice 


07.04.2013
Ekstraklasa
Widzów: 10 880
Bilet: 25 zł


Pojechałem do Krakowa z nadziejami na odmianę postawy piłkarzy Wisły. W zasadzie do końca pierwszej połowy mogłem być usatysfakcjonowany. Piłkarze strzelili bramkę, bramkarz obronił podyktowany (w mojej subiektywnej opinii niesłusznie) rzut karny, a sytuacji bramkowych stwarzanych pod polem karnym gości przybywało, doping jak na stosunkowo małą ilość osób w młynie całkiem przyzwoity.

Na drugą połowę wyszli jakby inni piłkarze. Sytuacji jak na lekarstwo, a gdy któryś z piłkarzy wychodził z kontrą, okazywało się, że zostawał sam. Z taką postawą kwestią czasu było strzelenie bramki przez gości, a jak się okazało w ciągu trzech minut padły dwie bramki. Za piłkarzami podążali kibice, których z biegiem czasu było słychać coraz słabiej, a coraz częściej byli przekrzykiwani przez kibiców Piasta, którzy pojawili się w przyzwoitej liczbie wypełniając prawie cały jeden sektor.

W sektorze gości zostało zaprezentowane flagowisko.
 (foto zapożyczone gdyż nie posiadałem przy sobie nawet telefonu)

Za tydzień ciekawy mecz pod względem kibicowskim (Wisła - Legia) ... pozostaje nadzieja, że poziom piłkarski mu dorówna.